W dniu dzisiejszym kończąc nurka, znalazłem przy brzegu pod lodem, na wpół żywego karpia z zalaminowaną etykietką, przyczepioną do przebitego grzbietu ryby

Udało mi się ją odczepić od niej. Obie strony w załącznikach:
Nie potrafię zrozumieć ludzi z takimi pomysłami... i zastanawiam się, czy aby lepiej nie byłoby mu w galarecie na talerzu pseudo ekologa, który wpadł na pomysł jej "uwolnienia".
Przy okazji smutna prawda - karpie z marketów nawet w pełni sprawne, i tak nie przeżywają w Zakrzówku.
Chyba nie tędy droga.
Pozdrawiam